I właśnie, natchnięta rozmową z Pania i Panem, którzy przyjechali wczoraj oglądać Osadę pod kątem wesela w stodole chciałabym napisać parę słów o żabach….

Ten rok, rok szósty, kiedy tu mieszkamy to pierwsza taka wiosna z moja refleksją, że żaby mi juz nie przeszkadzają :). Nawet sobie nie wyobrażacie jak potrafia być głośne żaby, ropuchy i ropuszyska gdy zawładną stawem, większym bagienkiem. 24 godziny non stop wydają nieznośne dźwięki, określane przez dzieci kum-kaniem, rechotaniem przez dorosłych i darciem ryja przeze mnie ;). Trwa taka sielanka z żabami od połowy kwietnia do, no właśnie nawet nie wiem do kiedy… Nie widać, a słychać.

I dotychczas każdej wiosny zwalczałam te dźwięki metodami prostymi, czyli pierwszy napotkany kamyk w staw. I pomagało na chwilę. Przechodziłam chwilę rozstroju nerwowego, braku możliwości skupienia na niczym więcej uwagi itd. 

A tej wiosny, jakby mnie odczuliło. Zupełnie mi nie przeszkadza, ani w spaniu ani w pracy. A niech se rechotaja, kumkają, czy cokolwiek. Jak im tu u nas dobrze, to dobrze 🙂 

Nie tylko żabom u nas dobrze, zającom, bocianom, szpakom, czaplom, żurawiom, jeleniom, sarnom, dzikom, orłom, sokołom i innym też 🙂 I niech tak zostanie.

Jak sie nauczę jak podłączyć dźwięk do takiego wpisu blogowego to uczynię to z rozkoszą.

z serdecznymi pozdrowieniami dla moich wtorkowych Gości 🙂

Zadzwoń