Trywialnie brzmi ale jakże prawdziwie.

Natchniona i zachęcona na nowo przez Panią Beatkę odnotuję dziś, co się zmieniło od ostatniego wpisu. Oczywiście, zima minęła, wiosna też, a teraz lato się kończy.

A wiosną ganialiśmy po polach okolicznych nasze konie, które w poszukiwaniu zielonej trawy notorycznie wychodziły poza ogrodzenie. Może i to ogrodzenie nie było doskonałe  i nadal nie jest, ale i konie coraz cwańsze. Nauczyły się przesuwać zadami swymi żerdzie w bramach ogrodzenia, aż do momentu gdy żerdź opada na ziemię, a one mogą wyjść. Koniki nasze już jednak wiedzą, że nasze gospodarstwo to ich azyl bezpieczeństwa, więc wracają do swojej stajni, czasami bez zachęty, a czasami z zachętą w postaci przyczepki wypełnionej świeżo skoszoną trawą. Jednak suto zastawiony stół jest skuteczny :).

Na początku kwietnia przyszedł na świat źrebak po klaczy Olpinie, którego nazwaliśmy Ojtam. Od początku nadstawiał się do głaskania, szczególnie zadem. Wiosną również powiększyło się stado kóz o kolejne trzy. Nie mają imion. Stwierdziłam, że imiona będę dawać narodzonym u nas. Koziołek rozrodowy już w drodze, więc mam nadzieję, że na wiosnę będą małe koźlątka. Przy okazji moich całkiem nowych doświadczeń zootechnicznych odkryłam, że trzy nowe kozy są mleczne. Odkrycie z sierpnia z zamiarem pozyskiwania mleka i przetwarzania go na sery i jogurty:). Trzymajcie kciuki

 

Zadzwoń