Drugi dzień ataku zimy w kwietniu 🙁 gdy wszyscy już pragniemy słonka.
Jeszcze, jeszcze cierpliwości…
A My zmagaliśmy się dziś z rozłożoną na części pierwsze beczką albo czymś co można by tak nazwać. Duże naczynie o średnicy u góry ok. metra, złożone z drewnianych deseczek. I ma dwa ucha:).
Kupiliśmy dwa tygodnie temu i z troski o jej bezpieczeństwo, wstawiliśmy do domu… Nie przyszło nam do głów, że temperatura pokojowa domu ogrzewanego kominkiem zwyczajnie zwali z nóg ta beczkę:).
I przez tydzień nie mieliśmy odwagi i pomysłu jak się za to zabrać. jedyne co, to tuz po rozpadnięciu się ponumerowałam te deseczki co by nie zgubić się w kolejności 23 sztuk.
Dziś Mąż szanowny natchnął się jakby:) i udało się.
Beczka już złożona stoi sobie na tarasie i nabiera wilgoci, co by deseczki się lepiej ścisnęły.
To będzie element wystroju stodoły:)
Kilka słów o tym jak to wszystko się zaczęło…
Zaczęło się…. w 2009 roku, kiedy kupiliśmy rozpadające się stare gospodarstwo na Warmii. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy co chcemy z tym zrobić dalej. Dość szybko jednak to się wyklarowało. Oboje pełni szalonych pomysłów, nadziei mniej Czytaj więcej…