Kwiecień i maj to było szaleństwo związane z kończeniem remontu pokoi. Gonitwa, nerwy, walka z czasem i zdążyliśmy. Niewyobrażalne zaangażowanie wielu osób, w tym moich Teściów. Ekipa Adama, która dała z siebie wszystko. I udało się – mamy nowe, pachnące drewnem pokoje, każdy z łazienką, salę kominkową, siodlarnię. I chcielibyśmy w tym budynku przyjmować gości cały rok, bo jest on do tego przygotowany.

W czerwcu trzy duże grupy gości już nocowały. Ocenili bardzo dobrze nasz wysiłek, więc mamy nadzieję, że pomysł się sprawdzi na przyszłość.

Tymczasem już koniec czerwca…. Truskawki się kończą, a ja dopiero teraz mam czas pomyśleć o dżemach. Trzeba lecieć w poniedziałek na targ lub giełdę i kupować.

A moje krzewy bzowe kwitną pięknie, pachną i czas najwyższy aby wyciągnąć z nich co najsmaczniejsze do nalewki “zebzu”, jak ją określiła moja koleżanka :). Dziś sobota, więc idę po kwiecie. Trzeba narobić zapasów, które maja starczyć aż do przyszłorocznych zbiorów.

I żebym nie zapomniała wspomnieć, że moje stadko kóz powiększyło się o maluchy w ilości 6 kózek, więc jest więcej pracy ale i nadziei na więcej mleka za rok :).

Zadzwoń